Gender nie taki straszny… (o I Regionalnym Dolnośląskim Kongresie Kobiet w Wałbrzychu)
W sobotę 13 września odbył się w I Regionalny Dolnośląski Kongres Kobiet w Wałbrzychu. Emocje już opadły i ze spokojem można pokusić się o podsumowanie.
Omawianych tematów było wiele. Umiejętnie podzielono je na cztery grupy tematyczne. Każdy z paneli poświęcono innym zagadnieniom, ale w centrum zawsze była kobieta i jej droga do obecnie zajmowanego miejsca. Panie posłanki: Agnieszka Kołacz-Leszczyńska, Katarzyna Mrzygłocka oraz Teresa Świło (zabrakło pani Anny Zalewskiej) były pytane o parytety i sprawę edukacji seksualnej, niższe wynagradzanie kobiet za te samą pracę, ale też o osobiste spostrzeżenia dotyczące „szklanego sufitu”. Wreszcie nieodpłatnej pracy opiekuńczej, którą wykonują kobiety. Wszystko dałoby się zamknąć w jednym słowie – gender.
Panie prezeski, dyrektorki, artystki, profesorki, animatorki – wszystkie te kobiety- bohaterki kolejnych wystąpień – osiągnęły sukces – choć wiele z nich tak o sobie nie myśli. Starała się na to zwrócić uwagę pani Dorota Warakomska, moderatorka jednego z paneli, ale przede wszystkim prezeska Kongresu Kobiet. Nie bójmy się mówić o własnych osiągnięciach. Nie mówmy, że coś mi się udało, ale że ja to zrobiłam. Nie pozwólmy umniejszać naszej pozycji choćby przez – wydawałoby się taką drobnostkę jak – zdrobnienie imienia, np. pan profesor Tadeusz…, ale jedynie pani Kasia, choć pani Kasia również jest profesorem i to często z większym dorobkiem niż pan Tadeusz. My kobiety musimy się tego nauczyć.Tak jak powinnyśmy nauczyć się posługiwać żeńskimi końcówkami w odmianie, które ciągle brzmią obco nawet dla nas.
Wielkimi nieobecnymi były: Olga Tokarczuk oraz Joanna Bator, która przysłała piękny list odczytany przez aktorkę Teatru Dramatycznego. Interesujących i mądrych wypowiedzi nie brakowało. W pamięci pozostanie mi głos pani Danuty Marosz, która z wielką determinacją od lat prowadzi Teatr Dramatyczny. Pani Monika Bisek-Grąz, dyrektorka Centrum Kultury w Głuszycy, która dostrzegła potencjał regionu i z pasją go realizuje. Świetnie zaprezentowała sią też młoda artystka o pięknym głosie – Ewa Żurakowska – łącząca w swojej pracy kulturę czeską i polską. Może niedługo uda się zobaczyć ją w autorskim projekcie w Nowej Rudzie i Wałbrzychu. Czekam. Zresztą cały panel IV „Marzenia kobiet – drogi do realizacji” był niezwykle inspirujący. Wszystkie panie pokonały wiele przeciwności i wykazały się siłą charakteru w spełnianiu własnych marzeń.
Były jednak tematy nie poruszone, mi osobiście bliskie. Brakowało mi spojrzenia na kwestię feminizmu reprezentowanego przez Agnieszkę Graff, o której książce „Matka feministka” było ostatnio głośno. Podczas warszawskich obrad Kongresu Agnieszka Graff zastanawiała się dlaczego nie ma przedszkola „przykongresowego”, aby mamy w spokoju ducha mogły uczestniczyć w obradach. Takie przedszkole w tym roku w Warszawie już się pojawiło. Nie koniecznie była taka sama potrzeba w Wabrzychu, ale chcę, aby ten głos nie był pomijany. Bo na Kongresie były matki, których dziećmi przez te kilka godzin opiekowały się babcie, dziadkowie i pomocne koleżanki. „Feminizm musi mieć coś do powiedzenia o macierzyństwie. Musi jeśli chce być ruchem masowym, a nie kulturową czy akademicką niszą lub klubem „kobiet sukcesu”, które walczą ze szklanym sufitem, twierdząc że macierzyństwo nijak nie wpływa na ich życie zawodowe.” To z „Matki feministki”.
Wiele pracy zostało włożone, by ten Kongres się odbył. Wie o tym najlepiej pani Elżbieta Polewska wraz z całą Radą Programową. Ich praca nie może zostać nie doceniona i pójść w zapomninie. Mam nadzieję, że to dopiero początek ruchu kobiecego w Wałbrzychu, a przyszły rok zaowocuje dużo lepszą frekwecją niż ten pierwszy.
Zatem drogie panie zacznijmy od tej chwili. Zacznijmy działać od tu i teraz. Nie bójmy się własnych decyzji. Przestańmy być zapleczem dla mężczyzn.
E.T.