Kolejowy surwiwal (felieton).
Trzy dni przed „zamarznięciem” pociągu o pięknej nazwie – „Karkonosze” – właśnie tenże dowiózł mnie do miasta mego rodzinnego. Wygodnie, bez tłoku i z grzeczną załogą. Kawę i herbatę pan rozwoził tudzież napoje zimne i przekąski słodkie. No ale wtedy była wiosenna zima, z zaraz potem zima zrobiła się zimowa. Tego „Karkonosze – chociaż góry w nazwie mają, nie wytrzymały. Może nie do końca te góry jako takie – tylko przewodnik po nich – czyli – elektrowóz. Od razu mi się przypomniał taki cytat z dziecinnego wierszyka: „para – buch, koła w ruch”. Znacie? – „Lokomotywa” pana Tuwima.
Wiek pary rozpoczął epokę indriustrialną, techniczną czy jak tam jeszcze nazwać ją można i tak mi się coś widzi, że w wiek XXI ta para też wkroczyć by mogła – przynajmniej na kolej w porze zimowej – i pasażerowie zadowoleni by byli, bo by jechali, a nie stali, może wolniej, ale zawsze do przodu. Zamiast nie cenzuralnych słów używaliby literackiej polszczyzny, pociągi może by się spóźniły, ale co najwyżej godzinę a nie dwanaście. Lokomotywa bowiem trakcji elektrycznej nie potrzebuje i co za tym idzie pracowników odbijających lód z trakcji można by wykorzystać do innych zadań na froncie pracy. Poza tym taka lokomotywa nie podłączona do elektryki – ogrzewa – wagony znaczy się, bo elektrowóz – już nie – prądu nie ma, to jak zima – lodówka, jak lato – piekarnik. A do tego wszystkiego – lokomotywa to jest coś! Piękna jest i duszę posiada.
Niedawno w telewizji obejrzałam sobie film z lat 50 – tych o drodze pewnego pociągu na zachód – zimą pod koniec wojny. Tak mnie zainspirował, że poczytałam sobie trochę literatury traktującej o tamtych latach i pociągach. Dowiedziałam się więc, że pociągi owszem spóźniały się, ale jak wysadzili tory, zabili maszynistę, albo ochrona brała udział w potyczce z wrogiem. Pociąg stawał nawet w polu, ale też z tych samych wymienionych już powodów. A co by było gdyby tamtej zimy / – 20 stopni / wojskowe eszelony „prowadziło” np. Pendolino? Coś mi się widzi, że dzień zwycięstwa obchodzono by jesienią, a nie w maju.
Póki co – zima przyszła, biało jest, sanki i narty poszły w ruch, dzieciarnia się cieszy i świat jakiś ładniejszy się zrobił.
Tylko podróże pociągami odłożyć proszę aż temperatura będzie na plusie, bo nawet 0 stopni nie gwarantuje podróży do celu w określonym czasie. Po sąsiedzku w Jaworzynie Śląskiej stoi trochę lokomotyw. Parę nawet jest „ na chodzie”. Ręczne odbijanie lodu z trakcji by odpadło, a wiosna rozwiązała problem w stosownym czasie. Może podrzucić by decydentom adres?
Rekord prędkości polskiej kolei został pobity w latach trzydziestych XX wieku. Lokomotywa ten skład prowadziła – zresztą polskiej konstrukcji.
Jak myślicie – Pendolino da jej radę?
„Najpierw powoli, jak żółw ociężale
ruszyła maszyna po szynach ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem
I kręci się, kręci koło za kołem,
I biegu przyspiesza i gna coraz prędzej,
I dudni i stuka, łomoce i pędzi…”
Róża Stolarczyk