Niewybuch w gruzach. Na miejscu katastrofy budowlanej znaleziono granat nasadkowy
Dzisiaj około godziny 14 operator koparki, pracujący w miejscu katastrofy budowlanej w Świebodzicach, natknął się na granat nasadkowy. Pocisk miał 25 centymetrów długości i 6 cm średnicy.
Do Świebodzic został wezwany patrol saperski z Wrocławia. Jak okazało się na miejscu, granat to pocisk ćwiczebny – nie zawierał materiału wybuchowego – dzięki czemu nie była konieczna ewakuacja z okolicznych domów.
Jak udało się ustalić dziennikarzom Gazety Wyborczej, jedna z ofiar sobotniej katastrofy kolekcjonowała militaria… Syn mężczyzny, który przeżył katastrofę miał powiedzieć: „Ojciec zbierał to po lasach i przynosił. Jak wychodziłem z domu, to siedział na kanapie i grzebał przy jakichś pociskach śrubokrętem”.
W dniu dzisiejszym podano też wstępne wyniki sekcji zwłok trzech osób – wszystkie zginęły na skutek uduszenia poprzez unieruchomienie klatki piersiowej. Na ciele jednej z tych osób były oparzenia. Oparzenia na głowie, karku, barkach i dłoni miał 59-latek. Wskazuje to, że to on przebywał najbliżej epicentrum wybuchu, który spowodował katastrofę. Przeprowadzono także sekcję zwłok 39-latka i jego 12-letniego syna. Jutro odbędą się sekcje zwłok kolejnych 3 osób.
Przyczyny katastrofy są wciąż badane przez specjalną komisję, jednak zaistniałe fakty każą brać pod uwagę jeszcze jedną hipotezę.
Informowalem o tym ze bedzie wyboch gazu śsp.byli u mnie 3 godziny przed wybochem.tylko nie to miasto i czas.
Prawda jest taka ze ojciec poscil gaz bo była klutnia chlopak przezyl bo uciek do gory bloku .na strych.