No właśnie, czyli o bibliotece w Świebodzicach kilka słów…
Biblioteka – miejsce szczególne – kochane i nieodzowne dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa. Jest oazą dla spragnionych wiedzy i przygód – właśnie – przygód – tych opowiedzianych na kartach książek, których nie można przeżyć osobiście, ale można w nich uczestniczyć. Jest to też miejsce gdzie poznaje się nowe rzeczy, spotyka ciekawych ludzi, wymienia poglądy. Biblioteka jest jak oaza – może być jak woda na pustyni, gdzie książki serwują ożywcze przygody i lek na samotność i zły humor. Biblioteka to też miejsce spotkań ludzi, bo nic nie jest tak ważne jak rozmowa przy okazji filmu, dyskusji o książce czy wydarzeniu kulturalnym. No właśnie…
Miejska Biblioteka Publiczna – jak nazwa wskazuje służyć ma publiczności – czyli nam. Ma więc określone zadania – ma być miejscem przyjaznym i wygodnym. No właśnie…
Przyjaznym jest – od lat dzięki kreatywności pracowników – i chwała im za to. Wygodnym dla czytelników – niekoniecznie. No właśnie…
Biblioteka w Świebodzicach została wyremontowana, uroczyście otwarta – władze zadowolone, ugoszczone i usatysfakcjonowane nowością starej biblioteki – tylko jakoś czytelników postawiono na dalszym miejscu, a ponoć jest to miejsce dla nich. No właśnie….
Owszem – nowa farba na ścianach, półki, meble, łazienki. Nowe – tylko czytelnicy starzy i niezadowoleni. No właśnie….
Z jakiego powodu? – ano – wszystko nowe tylko mało funkcjonalne. Stoły pod ścianami – za wysokie do ustawionych przy nich krzeseł, kanapy – za głębokie do wygodnego siedzenia – zresztą kanapy – to raczej do klubu, a nie biblioteki. Ktoś kto przychodzi do biblioteki poczytać prasę chce mieć stół, na którym może gazetę rozłożyć i wygodnie przejrzeć. No niby teraz – też, ale jak akurat znajdzie się więcej niż dwóch czytelników w jednym momencie pragnących przejrzeć prasę – to już kłopot, bo zostaje mu do tego celu kanapa, na której albo się opieramy i majtamy nogami, albo pochylamy się nad kolanami, na których jest rozłożona prasa, a na plecach rośnie nam garb. Sprzęt audiowizualny tez jest i ekran – a jakże. Mniej istotne jest to, że część widzów musi zadzierać głowę do góry siedząc pod samym ekranem. Na pierwszym po remoncie spotkaniu były 34 osoby plus dwie panie bibliotekarki. Przejść nie było którędy, czyli było klasyczne „chodzenie sobie po głowie”. Odnosi się wrażenie, że projektant miał wizję i zrealizował ją kompletnie nie biorąc pod uwagę potrzeb czytelników.
Tylko, że ten projekt ktoś zaakceptował i zezwolił na realizację. No właśnie…
W czasach ogólnej mizerii dla naszego miasta biblioteka to miejsce wyjątkowe, a spotkania w niej – wyczekiwane. Dla mnie jest sprawą oczywistą, że takim oczekiwaniom powinno się wychodzić naprzeciw. Pomalowanie ścian i nowe łazienki nie wystarczą. Kreatywność i staranie się ze wszystkich sił pań bibliotekarek – też nie wystarczy skoro nie ma gdzie realizować zadań, które biblioteka w takim mieście jak nasze powinna proponować. Jakoś o obywatelach tego miasta nikt nie pomyślał. Wciąż słyszy się, że telewizja i komputery zastępują wszystko. W naszym mieście pewnie po prostu – muszą, bo na spotkania w bibliotece się czeka i choć zawsze przychodzi na nie kilkadziesiąt osób, to z braku miejsca dzieje się to za rzadko i wiele pomysłów nie ma możliwości doczekać się realizacji. No właśnie…
Miasta ościenne mają porządne biblioteki. Zaraz ktoś mi zarzuci, ze to duże miasta i mogą sobie pozwolić na więcej. Zgadzam się, ale to nie znaczy, że Świebodziczanie nie zasługują na bibliotekę z prawdziwego zdarzenia – może nie taką jak w Wałbrzychu czy Świdnicy, ale na pewno na inną niż ta, która mają. Biblioteka jest dla mieszkańców, nie mieszkańcy dla biblioteki. No właśnie…
Róża Stolarczyk