W maju jak w raju. (felieton Róży Stolarczyk)
Te nasze Świebodzice, to ładne miasteczko. Chyba za ładne, bo ktoś postarał się je oszpecić.
Plac Jana Pawła II reprezentacyjny jest (pomijając pomnik tegoż), a raczej był. Ktoś kupił i wyburzył dawne kino i ogrodził działkę płotem, za którym zrobił się śmietnik. No bo po co rzucać coś do kosza jak można za płot. Płot paskudny jest i do niedawna sytuację tej wątpliwej atrakcji miejskiej ratował klomb z różnymi krzaczkami i kamieniami, bo go trochę zasłaniał. No i piękna, rozłożysta wierzba, która ozdobą miasta była od dziesięcioleci. Nowy właściciel terenu postanowił w końcu po wielu miesiącach zaznaczyć swoją tu obecność i wierzbę wyciął, ozdobne krzaczki wykarczował, kamienie usunął. Płot został i śmietnik za nim też. Ja chyba mam inne poczucie estetyki, o złości nie wspomnę, bo zaczęłabym zaznaczanie swojego terenu od usunięcia płotu i usunięcia śmietnika za nim. Lepszy pusty plac niż takie okropieństwo! Z drugiej strony – zastanawiam się kto właścicielowi dał zezwolenie na wycięcie wierzby? Nie stanowiła zagrożenia dla nikogo, a jej brak zauważyli wszyscy. Była ozdobą. Była. Nawiasem mówiąc – nawet na prywatnym terenie trzeba mieć zezwolenie na wycinkę każdego drzewa oprócz owocowego. Więc jak tam szanowni urzędnicy – pozwoliliście czy nie? Jak znam życie, to nawet jeśli nie pozwolili, to sprawa i tak zostanie zamieciona pod dywan jak zwykle. Ciekawa jestem na co starczy energii właścicielowi terenu poza totalną demolką reprezentacyjnej części miasta. Jeśli jakoś to zagospodaruje szybko i porządnie – to uderzę się w pierś, a jak znowu trwać to będzie miesięcy wiele, to wrócę do sprawy. Niech sobie wie, że jest taka jedna, niżej podpisana, co nie przepuści! Wierzby i tak nie mogę podarować!
Druga sprawą, która mnie poruszyła, był wrocławski koncert z racji dziesięciolecia wstąpienia do Unii – „Anioły i ludzie”. Udowodniono w nim, że narodem utalentowanym jesteśmy i świetne koncerty potrafimy zorganizować. Pytanie mi się ciśnie na usta – do jasnej Anielki – dlaczego festiwal w Opolu z roku na rok jest coraz bardziej denny? Świętem polskiej piosenki się nazywa, a jest popisem niskiej inteligencji prowadzących. Wynika z tego, że – na co dzień – chłam, a z racji rocznicy wznosimy się na wyżyny. Na co dzień – prostacko i byle jak – od święta – elegancko i z klasą. We wrocławskim koncercie wszystko było na najwyższym poziomie no i niski ukłon w stronę pana Romana Kołakowskiego za wspaniałe teksty do znanych przecież utworów klasyków, a dumka zaśpiewana przez autora na zakończenie – majstersztyk! Praca ogromna, klasa i wrażliwość najwyższej próby! Jeszcze jeden dowód na to, że Wrocław na stolicę kultury zasłużył sobie bez dwóch zdań!
Każdy w życiu chce zaznaczyć swoją obecność – jeden talentem, drugi śmietnikiem.
Róża Stolarczyk