Ku pamięci – felieton Róży Stolarczyk.
Dwie sprawy mnie w tym tygodniu poruszyły – nie dlatego, że wiekopomne, ale trochę śmieszne i trochę straszne.
Jest takie miasto co się Kraśnik nazywa. Jest, a raczej był tam park. Był, bo wycięto 150 drzew, żeby postawić dwadzieścia rzeźb upamiętniających naszego papieża. Rzeźby wykona miejscowy rzeźbiarz umieszczając przy każdej cytat z papieskich homilii. W tym celu potrzebna jest ta przestrzeń po wyrąbanych drzewach, bo rozplanować należy to postawienie rzeźb z należną rozwagą. Drzewa posadzi się potem. To się nazywa rewitalizacja parku, zresztą te wycięte to i tak były samosiejki – więc mniej wartościowe niż te planowane. Tyle burmistrz Kraśnika. Plac po wykarczowanych drzewach jest – parkiem nazwać tego nie można, ale właśnie tak się nazywa to miejsce. Drzewa też urosną – te zaplanowane rzecz jasna – za jakieś dwadzieścia lat. Całość projektu to koszt – około dwóch milionów złotych. Tak chwalił się dumny z projektu burmistrz przed kamerami telewizyjnymi.
Też przeczytałam parę pism papieża i burmistrzowi polecam jeden zawarty w papieskim testamencie: „nie stawiajcie mi pomników, zróbcie dla ludzi coś dobrego”.
Pewnie ani burmistrz a ni pomysłodawca tego nie czytali, bo tacy zawsze chcą być bardziej papiescy od papieża. W każdym razie zadowoleni są nad wyraz, bo koszty okazały się niższe niż przewidywali. Czyli pewnie zamiast trzech – zapłacą te marne dwa miliony. No i jeszcze w historii się zapiszą, co chyba jest ważniejsze od celu, któremu projekt jest poswięcony.
Druga sprawa dotyczy książek,bo lubię czytać i lubię je mieć. Poszłam do księgarni dużej – w sąsiednim mieście i zauważyłam coś dziwnego – nową modę, ale nie na wybiegu i jakiś „ Voug” – ach tylko na półkach z książkami. Jest to moda na pisanie – o sobie rzecz jasna. Zaczęli pisać wszyscy od piłkarzy do modelek i celebrytów. Pomyślałam sobie – ocho – ewoulują kolorowe pisemka. Chyba tym różnym znanym z imienia, nazwiska i innych takich nie zakrytych do końca części ciała tudzież zmian partnerów – przydzielają za mały kawałek szpalty w – tytuł w domyśle. Wypowiedzieć się chcą – co chwalebne jest ze wszech miar, bo ponoć każdy ma coś do powiedzenia. Zastanawia mnie tylko jedno – kto za to płaci i ile na tym można zarobić. Ostatnio przeczytałam artykuł o pisarce / nie – celebrytce / nominowanej do paszportu Polityki, że na swojej książce pisanej samodzielnie przez rok – zarobiła 6000 złotych. Nie wierzę, że celebryta by się zdobył na taki heroizm – rok pracy za takie nic, bo przecież szpilki, w których chodzi są droższe.
Wzięłam jedną z takich książek (autora i tytułu nie podam, bo reklamować bez pozwolenia nie wolno) do przejrzenia. Od razu mnie powaliło na ziemię – prawie. Była to pozycja napisana POPRAWNĄ POLSZCZYZNĄ co jest niemożliwe w tym wypadku, bo jej autor produkujący się w telewizji nie potrafi sklecić poprawnie jednego zdania, a do tego reklamują go równie elokwentni dziennikarze.
Do wiekopomnej literatury tego na pewno nikt nie zaliczy, ale do cv można dopisać kolejny punkt – pisanie książek.
Ja natomiast mam takie ciche marzenie, żeby wznowili „Znaczy kapitan”, bo mój już jest w stanie rozkładu na kartki pojedyncze i przydałby się nowy egzemplarz, a drzewa – te mniej wartościowe samosiejki – niech sobie rosną w spokoju świętym, bo doczekają się jak nasz cis „ Bolko” tabliczki – „Pomnik przyrody” – czego niech im zazdrości burmistrz i celebryci, bo ich na pewno to nie spotka.
Róża Stolarczyk