Reklama dźwignią handlu. (felieton)
– może nie wszyscy pamiętają to hasło zrodzone w czasach PRL – u. Stare, ale jare i jakby nie patrzyć – obowiązuje do dziś. Wtedy – reklama – zaliczała się do usług. Robiono ją często metodą – powiedziałabym – chałupniczą, choć poziom jej bez komputerów i foto szopa był dużo wyższy niż dziś.
Bo dziś to jest tak: za milion dolarów wynajmuje się Kevina Spacey produkuje się spot reklamowy bombardujący nas reklamą wiadomego banku zwykle przerywając interesujący nas akurat film czy program. Reklamodawcy płacą, wymagają i mają. Widz zwykle wkurzony przerwą na reklamy idzie w czasie ich trwania zrobić sobie herbatkę, albo do łazienki w wiadomym celu – nie zwraca specjalnie uwagi, co w reklamie owego znanego banku jest. Widzą eleganckiego Kevina i tyle. Osobiście reklam nie oglądam – robiąc w tym czasie to, o czym wcześniej wspomniałam, ale raz mi się udało i postanowiłam zaczaić się na powtórkę. Dociekliwość moja była uzasadniona, gdyż poczułam się obrażona – nie jako klient banku, bo nim nie jestem, ale jako obywatelka polska. Ni mniej ni więcej owa reklama udowadnia, że my Polacy jesteśmy nieudacznikami i debilami, zachowujemy się jak słoń w składzie porcelany – wywracający się kelner i nierozgarnięty krawiec rekompensuje rozanielona z niewiadomych powodów Dereszowska , która w tabloidach wypowiada się – „wspaniale grało się z Kevinem”. Skoro wypowiedzenie dwóch zdań awansuje do miana – roli, to ja jestem chińską cesarzową!
A do tego mentalność – według autora – posiadamy jeszcze tę XIX wieczną. „Geniusz”, który wymyślił tę reklamę zaprawdę godzien jest tego zdewaluowanego amerykańskiego Oskara. Milion dolarów dla Kevina, żeby obrażając Polaków namawiał ich na skorzystanie z usług wiadomego banku? Nie rozumiem.
Wraz z moim przyjściem na świat dostałam instrukcję obsługi mózgu – własnego oczywiście, ale widać nie we wszystkich wypadkach tak było. Z tego też powodu obrażanie i zachęcanie do czegoś w jednym pakiecie – w moim rozumieniu – wykluczają się nawzajem. A może tylko ja tak mam? A może elegancki Kevin, to zasłona dymna treści spotu? Moja konkluzja jest następująca: Kevin dostał milion dolarów za to, żeby obrażać z ekranu telewizora ewentualnych klientów znanego banku, który na obecnych klientach ten milion zarobił i wydał na obrażanie tych że z uśmiechem na tych hollywoodzkich ustach.
Coś pominęłam? Chyba – nie. Reklam oglądać nie będę na pewno. Ewentualnym klientem znanego banku na pewno nie zostanę. Lekcję poglądową zaliczyłam i to by było na tyle.
Róża Stolarczyk