Sikacze…
Mamy w mieście kilka boisk do piłki nożnej – i dobrze – dzieciaki te młodsze i starsze mają się gdzie wyszaleć. Jeden mam pod oknami i to właśnie skłoniło mnie do zbadania sprawy. A sprawa jest poważna – nawet powiedziałabym – paląca, śmierdząca i pierwszej potrzeby.
Jaka? – a taka: brak TOALETY.
Zbudowano boiska ale jednej PODSTAWOWEJ rzeczy nie zapewniono – toalety. Pewnie pomysłodawcy doszli do wniosku, że korzystający z nich sportowcy, jak zajdzie potrzeba kurcgalopem pobiegną do swoich domów załatwić potrzeby fizjologiczne. Nic bardziej mylnego – wiadomo, że Polak takie sprawy załatwia w najbliższym sąsiedztwie – jakieś krzaczki, nie zamknięty korytarz itd. A tu za płotem – dosłownie – jest przedszkole i bardzo ładna wnęka w budynku – idealne miejsce na załatwienie przez męską część populacji potrzeb fizjologicznych – kącik, ściana, w przedszkolu nikogo nie ma, a że ktoś może patrzy przez okno – no to co – i tak dokładnie nie widzi. No i tak ściana przedszkola stała się toaletą.
W swojej naiwności i poczuciu praworządności dnia pewnego poszłam nawet do tego przedszkola, żeby uświadomić władzę tegoż do czego służy ściana ich placówki. Podziękowali – a jakże – i nic. Ściana obsikiwana jest jak była regularnie kilka razy dziennie, mieszkańcy widzą co tzw. – przyszłość narodu robi i nie reagują.
Wiedziona ciekawością zrobiłam rekonesans po pozostałych boiskach – pooglądałam, popytałam o załatwianie spraw pierwszej potrzeby i na pytanie gdzie gracze korzystają z WC otrzymałam odpowiedź – „gdzie się da”.
Na obiekty te sportowe wydano sporo pieniędzy – potrzebne są – bez wątpienia, tylko znowu zrobiono coś połowicznie – nie zapewniono tego co jest podstawą w każdym obiekcie – TOALETY. Ściany w pobliżu są, nawet z odpowiednimi wnękami gdzie „swoje potrzeby” męska część populacji załatwia – tylko nie wiem czy owe ściany są zadowolone – zwłaszcza, że świeżo wyremontowane. O takim drobiazgu jak zagrożenie bakteriologiczne – nie wspomnę. Dobrze, że żeńska część raczej nie korzysta z Orlików, bo to dopiero byłby problem.
Istnieje coś takiego jak toaleta mobilna. Postawienie go przy każdym z boisk tez pewnie nie jest trudne i pewnie nie są to niebotyczne koszty. Jest jedna trudność – trzeba je opróżniać – a to już kłopot i po co go brać sobie na głowę.
Jakoś u nas tak jest, że wiele robi się na pół gwizdka. No ale skoro nie przeszkadza to mieszkańcom to może powinno tak zostać?
Dzień się skrócił – pora jesienno-zimowa, konieczność rozwiązania problemu – mniejsza. Mimo to młodzież korzysta z boisk, bo zimy jakby nie było. „Na Nowy Rok – dnia na barani skok” – a za chwilę już wiosna. No to byle do wiosny…
Róża Stolarczyk