„Świętość nie jest zarezerwowana dla katolików” – spotkanie z księdzem Adamem Bonieckim
„Zawsze odpowiedzialny, zwykle ważący słowa, czasem zabójczo ironiczny, przeważnie głęboko religijny. W każdym wydaniu jednak pozwalający sobie na ryzyko myślenia i dający do myślenia” – tak o ks. Bonieckim pisał Piotr Mucharski we wstępie do książki „Lepiej palić fajkę niż czarownice”. Jako taki właśnie człowiek przedstawił się na spotkaniu 21 maja w Wałbrzychu w filii na Podzamczu Biblioteki pod Atlantami.
Do licznie zgromadzonych na sali wyszedł zamyślony, starszy człowiek. Usiadł w fotelu. Podparł głowę dłonią. Zmęczony – pomyślałam – po podróży. Ten stan zamyślenia trwał jednak tylko do momentu, kiedy oddano mu głos. I popłynęła opowieść, bo opowiadać to ksiądz Boniecki potrafi z całą pewnością i to tak, że moglibyśmy tam siedzieć nie te trzy godziny, ale o wiele dłużej.
Cóż to była za opowieść: o ks. Józefie Tischnerze, Karolu Wojtyle – kardynale, potem papieżu, o Władysławie Bartoszewskim, Jerzym Turowiczu, bracie Roger, Tygodniku Powszechnym i … Nergalu. Z prawie każdą z tych postaci wiążą się dla ks. Bonieckiego całe lata jego życia.
O Tischnerze mówił, że „żył z poczuciem, że wszyscy są mądrzy i piękni”. Wspominał o jego talencie wydobywania z nawet najbardziej błahych pytań „niewypowiedzianej ważności” w myśl zasady, że „nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi”.
Z Karolem Wojtyłą związany był ks. Boniecki od początków swojej pracy w duszpasterstwie akademickim w kościele św. Anny w Krakowie. To tam zrozumiał, że „pobożne bajanie to nie ze studentami”. Ksiądz musi znać wartość wypowiadanych słów. Umieć je obronić, bo inaczej zostaną zakwestionowane. Kiedy Karol Wojtyła zostaje papieżem ks. Boniecki rozpoczyna w Rzymie pracę w L’Oservatore Romano. Początkowo na rok. Zostaje kilkanaście. Odbywa z Janem Pawłem II dziesiątki podróży. Relacje z nich zostaną zebrane w „Notesach rzymskich”. Te wspomnienia są bardzo osobiste. Wyłania się z nich podziw dla pracowitości papieża, jego niezwykłej umiejętności panowania nad tłumem. Po wizycie w Japonii mieszkańcy zostali zapytani , co zapamiętali z pielgrzymki papieża mówili, że po pierwsze to, że mówił do nich po japońsku (Jan Paweł II nauczył się kazań na pamięć), po drugie, to jak się modlił, był zatopiony w modlitwie i po trzecie, że potrafił bawić się z dziećmi.
Były też chwile gorzkiej refleksji. Tygodnik Powszechny został wycofany ze sprzedaży kościelnej Musi radzić sobie na wolnym rynku, a to bywa trudne. Jest to pismo katolickie nie wspierane przez Kościół. „Gdyby każda parafia kupiła choć jeden egzemplarz nasze kłopoty skończyłby się.”
Z Władysławem Bartoszewskim pozostawał redaktor senior w przyjaźni do końca. Bartoszewski potrafił dzwonić w nocy, bo coś go nurtowało, niby po poradę, po czym nie dopuszczał słuchacza w ogóle do głosu. Ks. Boniecki mówi o nim z sympatią i humorem, podkreślając, że była w nim prawda i pasja, którą należało pokazywać. Po śmierci Władysława Bartoszewskiego ks. Boniecki dostał pozwolenie na występ publiczny i wypowiedzi o przyjacielu (red. nadal utrzymuje się zakaz wystąpień publicznych, który nałożył Zakon Marianów na ks. Bonieckiego w 2011 r.)
Każde kolejne pytanie prowadzącego sprowadzało rozmowę na inne tory. Mimo jednak różnorodności tematów, zawsze wypływała dla słuchających lekcja. Nie były to rekolekcje, lecz, miałam wrażenie, że wyszliśmy stamtąd „poduczeni”. Widać było zrozumienie wśród słuchaczy, gdy padały słowa: „W Polsce znak pokoju przekazujemy sobie przez kiwanie głowami – bo tak wymyślili to sobie biskupi. W Afryce są tańce, w Kamerunie ludzie padają sobie w ramiona. My jesteśmy zbyt serio. Wiele rzeczy robimy na smutno, które inni robią na wesoło. I kto ma rację?”
„Pogoda wewnętrzna – to ideał, cecha chrześcijańska, sięgająca poza śmierć”.
„Wierzę w kościół apostolski – nie w proboszcza czy biskupa”
„Wnieść figurę do kościoła łatwo, ale wynieść jakiś kicz z kościoła to świętokradztwo.”
Na pytanie „czego boją się Polacy?” usłyszeliśmy odpowiedź: „To chyba niepewność. Boimy się konfrontacji z ludźmi innej wiary, poglądów. Nie bójmy się innych. Jezus szedł do innych. Przebywał w okropnym towarzystwie”. Została przypomniana sytuacja, kiedy to podczas jakiegoś zgromadzenia w Krakowie homoseksualiści zostali zaatakowani i schronili się w redakcji Tygodnika Powszechnego. Napisano potem, że Tygodnik broni Żydów i gejów. Objawów niechęci pod adresem Tygodnika Powszechnego jak i samego księdza jest wiele. Jak sobie z nimi radzi?
„Myśli są różne. Może oni mają rację. Może ten katolicyzm otwarty jest zbyt roztwarty. Może coś w tym jest? My nie może my się różnić. Od razu musimy sobą pogardzać. Uważam, że jest to problem naszej historii, niedojrzałości. Oni -My. Nieznoszenie inności. Jestem realistą, w takim świecie żyję.”
Na koniec sprawa z Nergalem. Zabawna historia, trochę przypadkowa, której finał nie był już taki wesoły. Spotkany na lotnisku Nergal poprosił o zdjęcie z ks. Bonieckim. Zdjęcie zostało zrobione, bo – jak wspomina ks. Adam – „miałem powiedzieć, idź precz szatanie? Nie.” Rozpętała się awantura. Ks. Boniecki podsumowuje ją tak: „Nie robić świętej wojny z jasełkowym diabłem.” Zachować umiar w ocenie np. wizerunku scenicznego. Nie mieszać tego co ważne, święte, z tym co narosło.
Mieliśmy okazję spotkać człowieka głębokiej wiary, z niezrównanym dystansem do siebie. Dla wielu autorytetem, uczącym dialogu opartego na szacunku. Potwierdzeniem tego jest główna nagroda AuTORytet, jaką otrzymał ks. Adam Boniecki od studentów dziennikarstwa MediaTory za rzetelność, profesjonalizm i najwyższe standardy oraz za całokształt pracy dziennikarskiej.
Spotkanie poprowadził Szymon J. Wróbel, autor książki i filmu „Jego oczami” o ks. Józefie Tischnerze.
Ewa Tomczak