Sandwich a sprawa polska – kilka słów od Róży Stolarczyk.
Od pewnego czasu coraz częściej się wkurzam i zastanawiam się czy jest to stan normalny, czy może jestem na coś chora.
Zaczęło się wszystko – czas jakiś temu – od słowa – lunch. Pewien pan żegnając się ze mną powiedział – „muszę się pożegnać, bo spieszę się na służbowy lunch”. Odpowiedziałam, że nie rozumiem – „no idę na obiad” – usłyszałam. To dlaczego po polsku pan nie mówi? – „bo mówi się lunch”. Sprawdziłam potem w karcie restauracji i zobaczyłam: zestawy lanchowe – czyli – ziemniaki smażone, filet ze schabu, warzywa na parze – czyli – obiad – jak byk – jakby w zestawie była kapusta – klasyczny schabowy z kapustą. Był jeszcze drugi – liście kapusty z farszem zawijane – cytat dosłowny – czyli gołąbki. To był ten drugi zestaw lanchowy. Od razu przypomniał mi się – zwis męski pionowy. Pamiętacie co to? Objaśniam – krawat. Ktoś się chciał popisać – nie wiem czym – i wymyślił ten zwis…
Przypadek drugi – „idę na branch”. Brzmi poważnie. Sprawdziłam – znaczy dosłownie – gałąź, odgałęzienie, lub branża, filia. W amerykańskich kręgach biznesowych oznacza również drugie śniadanie połączone z rozmową o interesach. Ta pani na pewno nie szła na rozmowę przy jedzonku o interesach, ale popisać się chciała i myślała, że jej wyszło.
Przypadek trzeci. Dnia pewnego usłyszałam takie słowo – „braftterka”. Wyszło ono z ust pani mówiącej o biustonoszach, a raczej o tym jak szalenie ważne jest właściwie dobranie tego rodzaju bielizny do kształtu biustu. Pomyślałam sobie, że dobrze, że było to na wizji, bo bym nie zgadła o co chodzi jakbym to słowo tylko słyszała.. Po polsku to gorseciarka. Zawód jeszcze w latach 80 – tych spotykany – dziś chyba nie. A szkoda. Taka gorseciarka znała się na swoim fachu jak mało kto i jak uszyła biustonosz – to mucha nie siadała. Dziś takiego nie kupisz za żadne pieniądze nawet u największych projektantów!
Przypadek czwarty. Impreza kulturalna, potem – szwedzki stół. Inna pani zobaczywszy jaki jest oferowany wybór zakąsek – stwierdziła – „zrobię sobie sandwicza”. Na moje sprostowanie, że pewnie o kanapkę chodzi zwłaszcza, ze jest w Polsce – odpowiedziała, że o sandwicza, bo wymyślił ją lord Sandwicz. Wyprowadziłam panią z błędu – kanapkę wymyślił nasz Kopernik i paręset lat przed lordem Sandwiczem. Potraktowano mnie pogardliwym spojrzeniem bez odpowiedzi Kolejna osoba chcąca się popisać – tylko zastanawiam się czym – przynależnością do wyższej klasy? Wyszło mi, że do – braku klasy.
A z tą kanapką to było tak: Kopernik oprócz tego, że ziemi kazał się kręcić, to jeszcze inżynierem był, lekarzem i na jeszcze paru pożytecznych rzeczach się znał i to wynikało nie z patrzenia w gwiazdy, ale rzetelnego wykształcenia. Kopernika jako lekarza drażnił sposób jedzenia jemu współczesnych. Osoby posilające się przy stole urywały po prostu kawałek chleba, którym następnie nabierały z naczynia masło, a odkrawając kawałek mięsa czy sera – brało to w ręce. Wydało mu się dość obrzydliwe, zwłaszcza, że stół wyglądał po takim posiłku jak pobojowisko a Kopernik estetą był. Pewnego więc dnia przybyli do niego goście – zastali na stole pokrojony i posmarowany masłem chleb, na osobnym talerzu pokrojone mięsiwo i ser. Każdy na kromkę chleba kładł plaster mięsa albo sera i jadł. Tak to została „wynaleziona” kanapka, choć to ostatnie miano nadano jej nieco później, kiedy to kanapka – oczywiście dużo mniejsza i bardziej elegancka – zawędrowała na salony – spożywano ją bowiem po wyczerpujących pląsach siedząc na kanapie.
Niedowiarków odsyłam do muzeum mieszczącego się w zamku w Olsztynie – znajdą bardzo interesujące informacje nie tylko na ten temat i pewnie czytający je spojrzą na naszego astronoma nie tylko jak na badacza gwiazd, ale prawdziwego człowieka renesansu.
Mieszkamy w Polsce. Mówimy po polsku. Nie zaśmiecajmy więc naszego języka obcymi wtrętami – nie przystoi bracia rodacy, a jeśli chcemy się popisywać – popisujmy się wiedzą rzetelną i sprawdzoną. Ta byle jaka naprawdę klasy nie dodaje.
Róża Stolarczyk
Uwielbiam panią!